Tusze Maybelline albo sie uwielbia, albo nienawidzi. Z niektórymi trzeba się umieć obchodzić i chwilę nad nimi popracować ( tak jak np. the Falsies, którego recenzję robiłam wcześniej)
;)
Dziś moja recenzja tuszu Maybelline Collossal w kolorze najbardziej czarnym, po dwumiesięcznym użytkowaniu :)
Zacznijmy od tego, co ten tusz w ogóle robi ;)
Bardzo pogrubia, ale jeśli chodzi o wydłużenie, to nie robi tutaj rewelacji, w tym zdecydowanie lepszy jest Illegal length, One by One albo nawet The Falsies. Kolor czarny faktycznie jest czarny, nie polecałabym koloru blondynkom, lub osobom o jaśniejszych włosach, bo może po prostu wyglądać sztucznie.
Sam tusz dość szybko zasycha w opakowaniu i staje się trochę oporny w użyciu, przez co możemy mieć problem z grudkami. Jeśli się postaramy, rzęsy będą jednak ładnie rozdzielone. Na szczęście nie robi tzw. pajęczych nóżek ;)
Cena oryginalna oczywiście dość duża, ale tusz często w promocji, przez co wychodzi nam około 23 zł, co jest raczej normalną ceną za tego typu kosmetyk.
Jeśli miałabym komuś dać radę, to wybrałabym oryginalny tusz Collossal, który wydaje się mieć lepsze właściwości i daje o wiele lepszy efekt na rzęsach. Ten jest po prostu OK, wygląda ładnie i naturalnie, ale jeśli ktoś chce mocniejszego efektu, tzn. efektu sztucznych rzęs to raczej go nie dostanie :)
Efekt po jednej warstwie:
Ocena : 4 / 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz